Już niewiele dni pozostało do „piłkarskiej godziny zero”. 14. czerwca w Moskwie, meczem Rosja – Arabia Saudyjska, zainaugurowane zostaną finały mistrzostw świata w piłce nożnej. Dla znakomitej większości mieszkańców naszej planety to będzie cudowna chwila. A potem… Miliardy przed telewizorami, setki milionów w strefach kibica, miliony na stadionach, „zbiorowa palma” i… domowe przepychanki. Dla osób, dla których ten sport nie ma większego znaczenia, będą to niezwykle ciężkie chwile. Jednego tej imprezie odmówić nie można. To prawdziwa machina reklamowo-marketingowa, której nikt się nie oprze. Cieszmy się, że i reprezentacja Polski jest jednym z trybów tej machiny.
Nie każdy jest fanem futbolu, to rzecz oczywista. Są tacy, dla których jest on fanaberią lub, przepraszam za kolokwializm, „bieganiem 22 dorosłych facetów w krótkich spodenkach za kawałkiem skóry”. W tych czasach to już nawet nie skóry. Nieważne. Nie ma jednak osoby, która o potędze tej imprezy się nie przekonała lub nie przekona.
– Przepraszam, czy chce pan odebrać saszetkę z naklejkami? – zapytała mnie sympatyczna ekspedientka.
– Nie, dziękuję – grzecznie odpowiedziałem.
– To co, nie jest pan kibicem naszych?
– Jestem, ale ja naklejek nie zbieram, a córka też mocno wyrosła.
– Dziwne – zakończyła.
Przychodzę do domu, a w torbie z zakupami kwit na odbiór… saszetek z podobiznami Roberta Lewandowskiego i reszty naszych reprezentantów. Nie uciekniesz. Przede mną autobus komunikacji miejskiej i jasny dla mnie przekaz. Nie masz jeszcze zestawu kibica? Bo jak nie masz, to chyba czas najwyższy się do nas zgłosić. I tak już będzie przez kilka miesięcy, bez względu na wynik naszych.
Światowe rynki upominków i usług reklamowych będą w ekstazie. MŚ w piłce nożnej to kopalnia nie złota, a diamentów. Krótki, jak najbardziej subiektywny raport: koszulkę z godłem mieć trzeba, szalik na szyi też obowiązkowy. Flaga w oknie i za szybą samochodu, kubek z „Lewym”, kufel z „Grosikiem”. Trzeba też coś przekąsić i wypić. Czy mam dalej wymieniać? Specjalistom z branży niczego nie muszę tłumaczyć. Wiedzą więcej niż ja.
Mistrzostwa świata w „kopanej” są fenomenem nakręcającym na kilka miesięcy gospodarki, głównie państw uczestników. Wszystko, co związane z imprezą, jest przedmiotem wyjątkowego pożądania. Tylko czy jest w tym coś złego? Wiem. Najbardziej poprawni stwierdzą, że wkręcanie ludzi i granie na emocjach jest niegodne. Tak? A czy ja muszę odebrać naklejki lub zgłosić się po pakiet kibica do firmy X? Może to będzie dość ryzykowna teza, ale ja bardzo chcę, by przez miesiąc atakowały mnie mundialowe gadżety. Przecież o to w tej całej zabawie chodzi. Cieszmy się każdym z 64 meczów. Korzystajmy z tych wyjątkowych chwil, kiedy wszyscy spoglądamy na tablicę wyników i wszystkim zależy na wygranej biało-czerwonych.
Żeby być jednym z trybów maszyny, która wkręca…
– 19. czerwca: Polska – Senegal (godz. 17:00)
– 24. czerwca: Polska – Kolumbia (godz. 20:00)
– 28. czerwca: Polska – Japonia (godz. 17:00)
Co dalej, trudno przewidzieć. Oby 15. sierpnia na stadionie „Łużniki” przed pierwszym gwizdkiem sędziego zabrzmiał „Mazurek Dąbrowskiego”.
Życzę emocji i łez radości. Dopingujmy w szaliku, koszulce…
RAMKA
Na podstawie okólnika w porze, gdy swoje mecze będzie rozgrywać reprezentacja Brazylii, zostanie skrócony czas pracy wszystkich banków w kraju. Pierwszy mecz pięciokrotni mistrzowie świata rozegrają 17. czerwca w Rostowie ze Szwajcarią.
Grzegorz Surdyk – materiał pochodzi z 63 wydania Gifts Journal Polska